Słoneczko wyszło, ptaszki śpiewały, był powód, by wstać wcześniej.
Pan kierowca zainteresował się hortensją pnącą. Pytał się o jej wymagania, opiekę nad nią. Przyznam się, ze jest bezproblemowa. Pnie się po altance przed domem. Wprawdzie u mnie odmiana Kyushu o niepozornych kwiatach, ale jest bezobsługowa i wiosną nic się z nią nie robi z wyjątkiem zasilenia.
Obeszliśmy kawałek ogródka, rozmawialiśmy o wiosennym cięciu hortensji. Wyjaśniłam, że tnę nad drugim, trzecim oczkiem, ale tylko hortensje bukietowe i drzewiaste Anabell. Ogrodowych nie ruszam, bo kwitną na zalążkach zeszłorocznych... To był miły poranek.
Potem kawa, kilka przeczytanych stron na forum, poszłam do ogrodu posadzić truskawki. Dostałam sadzonki od koleżanki.
I tak sobie pomyślałam: Jak bardzo potrzebny jest mi Ogród?
Dla koloru, dla zapachu,dla motylków fruwających w słoneczne dni...
A kiedy mam doła, bo nie rozumieją mnie ludzie, ktoś ma pretensje, a ja nie wiem, o co im wszystkim chodzi, wystarczy godzina pracy w ogrodzie. Przycinam hortensje, cieszę się, bo molinia i red baron startują, sesleria kwitnie, za chwilę tulipany otworzą kolorowe płatki, a hiacynty pachną oszałamiająco.
Czas iść do pracy, już w lepszym humorze 😇